Artykuł przygotowała:
Aneta Okoniewska
„Jeszcze trochę
i zima przyleci,
pełna śniegu, zawiei, zamieci,
… a mnie jest szkoda lata….”
Zapraszam
więc wszystkich, jak ja spragnionych ciepła i słońca, na spacer po Lizbonie –
jednym z piękniejszych miast, jakie zwiedziłam.
Wspomnienie
Lizbony pobudza wszystkie moje zmysły, bo niezmiennie przywodzi mi na myśl kwitnące
jacarandy, zapach grillowanych sardynek, fado i … obolałe - po przemierzeniu
kilometrów brukowanych ulic, stopy…
Stolica dawnego kolonialnego
mocarstwa przeżyła różne koleje losu. Dzięki
dogodnemu położeniu – nad Atlantykiem i ujściem Tagu, Lizbona odegrała znaczącą
rolę w Epoce Wielkich Odkryć Geograficznych. Wszystko zaczęło się od podróży
Vasco da Gamy, który odkrył drogę morską do Indii. Niektóre budowle pochodzące z czasów „złotego wieku” można
podziwiać do dziś, na przykład Torre de Belém lub Klasztor Hieronimitów.
Torre de Belém to jeden z symboli Lizbony. Wieżę wybudowano z polecenia
portugalskiego króla Manuela I Szczęśliwego. Od imienia tego władcy pochodzi nazwa stylu
architektonicznego, a wieża jest jedyną
zachowaną do dziś budowlą wzniesioną całkowicie w stylu manuelińskim. Wieża odgrywała rolę strażnicy
lizbońskiego portu, była punktem orientacyjnym dla wracających do ojczyzny
żeglarzy i symbolem morskiej potęgi Portugalii. W okresach późniejszych pełniła
funkcję więzienia, przez dwa miesiące był tu więziony generał Józef
Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii.
Klasztor Hieronimitów |
W dniu Wszystkich Świętych 1755 roku Lizbonę nawiedziło
największe w historii Europy trzęsienie ziemi. Po nim nadeszły fale tsunami i
pożary. W kataklizmie straciło życie 90.000 mieszkańców Lizbony. Lizbona swój
obecny wygląd zawdzięcza Markizowi Pombal,
który po trzęsieniu ziemi odbudował stolicę.
Plac Markiza Pombal z pomnikiem wielkiego budowniczego Lizbony, który z
lwem u boku patrzy na Tag i dzielnicę Baixa.
Kwitnące
jacarandy przed wejściem do Klasztoru Karmelitów. Budowla została zniszczona w
wielkim trzęsieniu ziemi i pozostawiona w niezmienionym stanie, aby przypominać
potomnym o kataklizmie. Obecnie w ruinach klasztoru znajduje się muzeum
archeologiczne.
Widok z
Placu Rossio – po prawej widać Klasztor Karmelitów, po lewej taras widokowy
słynnej windy Elevador
de Santa Justa.
Lizbona jest położona na siedmiu
wzgórzach. Jednym ze środków komunikacji, a także sposobów na zwiedzanie
Lizbony są windy. Chyba najbardziej znaną jest
Elevador de Santa Justa, zaprojektowana przez ucznia słynnego Eiffla.
Elevador de Santa Justa |
Najstarszą dzielnicą Lizbony jest Alfama,
rozciągnięta u podnóża Zamku św. Jerzego. Niesamowity klimat tej dzielnicy
nadają wąskie i kręte uliczki. Mieliśmy okazję poczuć niezwykłą atmosferę tego
miejsca podczas Festy Świętego Antoniego odbywającej się z 12 na 13 czerwca. Co
roku tej nocy bawią się wszyscy – starzy i młodzi. Każdy kto chce i może
wystawia przed dom grill i nad całą dzielnicą roznosi się zapach pieczonych
ryb. Jest to bowiem święto, od którego
rozpoczyna się sezon na grillowane sardynki. Całą noc gra muzyka i wino leje
się strumieniami.
Zamek Św. Jerzego |
Alfama |
Alfama |
Alfama |
Fado – nazywane też portugalskim bluesem, to melancholijna
pieśń, powstała w XIX wieku w biednych dzielnicach:
Alfamie i Mourarii. Muzyka idealnie
pasująca klimatem do słuchania w listopadowe wieczory J
Samochód
przy rua do Carmo, z którego sprzedawano płyty z fado.
Jedna z wizytówek Lizbony: Most 25 Kwietnia - ma 2,2 km długości i do złudzenia przypomina słynny
most z San Francisco.
Most Vasco da Gama ma 17,2 km długości! |
Ulica Augusta – reprezentacyjna ulica w dzielnicy Baixa. |
Plac Rossio |
O atmosferze miasta, może bardziej niż architektura
i krajobrazy, stanowią jego mieszkańcy.
Portugalczycy, w odróżnieniu do mieszkańców basenu Morza Śródziemnego, nie okazują hałaśliwie emocji, są sympatyczni,
ale nie nachalni. Saudade, to nieprzetłumaczalne
określenie odnoszące się do właśnie do sposobu bycia i charakteru
Portugalczyków. To melancholia i nostalgia, zaduma nad przemijaniem, jednak odbierana z dumą i w pozytywny sposób.
Spędziliśmy w Portugalii dwa tygodnie i
uwierzcie – czuliśmy niedosyt i żal, kiedy trzeba było wyjeżdżać. Jest to jedno
z miejsc, do których obiecuję sobie wrócić. I jeszcze kiedyś, mam nadzieję,
będę podziwiać uliczki Lizbony z okien żółtego tramwaju .
Czego również i Wam
życzę.
Aneta Okoniewska
Dziękuję za ciekawy artykuł i piękne zdjęcia miejsca w którym nigdy nie byłam...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę tam pojechać ,most dość przerażający ...pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPo prostu, czas tam wrocic...
OdpowiedzUsuńLizbonę mam w przyszłorocznych, urlopowych planach. Co prawda nie będę mogła jej poświęcić tyle czasu co Ty, bo mam zamiar zobaczyć jeszcze inne miasta, ale i tak jestem przekonana, że pokocham Lizbonę od pierwszego wejrzenia.
OdpowiedzUsuń