Jesień pełną parą, prawda? Najbardziej lubię tą polską złotą. Nie zawsze jednak daje się ona poznać od tej właśnie strony. Mgła, deszcz i zimny wiatr potęgują tęsknotę za ciepłymi słonecznymi dniami. W związku z tym postanowiłam poprawić trochę nastrój sobie i Wam. Dzisiaj zapraszam do Dubrownika - chorwackiej mekki turystycznej.
Mieliśmy to szczęście, że przez cały pobyt w Chorwacji pogoda dopisywała. Okazało się to przekleństwem w Dubrowniku. Miasto otoczone jest zabytkowymi murami obronnymi i to powoduje, że dosłownie nie ma czym oddychać. Temperatury oscylowały w okolicach 39 stopni. Żar lejący się z nieba wymuszał na nas wielokrotne aplikowanie kremu z filtrem.
Turyści byli wszędzie, ale takie są uroki miejsc wpisanych na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od prześcia ulicy Stradun.
Niesamowite jest to, że w trakcie konfliktu bałkańskiego lat 90 ubiegłego stulecia, miasto nie zostało nigdy zdobyte. Po poważnych zniszczeniach dokonanych w trakcie ostrzeliwania miasta nie ma już śladów. A przynajmniej ja żadnych nie dostrzegłam.