wtorek, 18 grudnia 2012

W świecie Superbohaterów, ale nietylko...



Artykuł opracowała:

Anna Makowska




Święta coraz bliżej. Czas płynie nieubłaganie. 
W domu panują świąteczne porządki, powoli roznosi się zapach korzennych przypraw. 
Ja postanowiłam tym razem odwiedzić Martę z bloga
porozmawiać o jej pasji i podpytać jak u niej wyglądają przygotowania do Świąt.







- Na początku, już chyba tradycyjne pytanie, od którego często zaczynam rozmowę. A więc:
Co takiego tworzysz?
         Zajmuję się tworzeniem gałgankowych lal. Poza tym szyję wszystko, co wpadnie mi do głowy – od poduszek po obrusy, ale to już bardziej na własny użytek.
-      A jak to wszystko się zaczęło? Skąd zrodził się pomysł?
Szyję właściwie odkąd pamiętam, bo w naszym domu to było na porządku dziennym. Szyła Mama, Babcia, Ciotki. A pierwszą lalę uszyłam dla syna. Miał wtedy dwa lata i strasznie lubił się przytulać. Prezent jak znalazł!


-      Skąd czerpiesz inspirację?
Głównie z internetu. Czasem zainspiruje mnie jakieś ubranko podczas poszukiwania ciuchów dla dzieci, czasem jakaś piękna ilustracja, gdy wertuję moje ulubione blogi z ilustracją dziecięcą. A czasem coś niepozornego. Ostatnio.... woreczek na dziecięce „przydasie” Był czarno szary z kapką żółci, w białe kropy. Strój dla lali wymyśliłam w mgnieniu oka. Poza tym lubię czasopisma. Można zainspirować się choćby kolorystycznie, no i książki dla dzieci.


-      Pamiętasz swoje pierwsze dzieło?
Niestety. Dużo tego było. Może bluzka dla Barbie, którą uszyłam mając może z siedem lat. Byłam tak niecierpliwa, że sfastrygowałam ją jedynie i rozpruła się przy pierwszej próbie zdjęcia z lalki.

-      Czy rodzina wspierała Twoja twórczość? Czy raczej za wszelka cenę próbowałaś udowodnić światu, że pasję należy rozwijać i kształcić?
Rodzina mnie bardzo wspierała, nadal to robi. Mąż zachęca, dzieci chwalą :) Żadnych negatywów. Wśród innych osób zdarzyło się dostrzec kpiące uśmiechy. Jednak nie przejmuję się nimi.



-      A skąd pomysł na założenie bloga?
To było zaraz po ślubie. Dostaliśmy wtedy w prezencie antyczną konsolkę, przywróconą do dawnej świetności jeszcze przez mojego Dziadka. Stała sobie w przedpokoju, dźwigając wazon pełen pięknych kwiatów i aż prosiła się o utrwalenie na zdjęciu. A właśnie wtedy odkryłam blogi wnętrzarskie. I tak od myśli do myśli....


-      Czy pasja tworzenia tak pięknych dzieł, jest Twoim sposobem na Zycie czy raczej na razie tylko hobby?
Trudno mi rozgraniczyć te dwie sprawy. Jest po trochu i tym i tym. Mam to szczęście, że mogę robić to, co uwielbiam.
-      A do kogo kierujesz swoje prace?
Do dzieci! Małych i dużych.


-      Czym zajmujesz się na co dzień?
Głównie dziećmi i domem. Jestem typową kurą domową, ale bardzo lubię nią być. Po godzinach wymyślam, szyję, inspiruję się.
-      Jak lubisz spędzać wolny czas?
Z mężem przy dobrym filmie, z dziećmi na naszych wspólnych, rodzinnych wyprawach, chociażby takich niedalekich, jak do kawiarni, czy parku. Uwielbiam czytać  i buszować w internecie. Chyba jestem uzależniona.
-      Jak wygląda Twoja pracownia?
Jest jednocześnie moją kuchnią, więc.... Niestety nie dorobiłam się jeszcze swojego kąta. Czasowo zajmuję zatem stół w kuchni, starając się nie nabałaganić zbytnio. „Przydasie” mam pochowane w różnych zakamarkach po całym domu.


-      Co byś doradziła osobom, które dopiero zaczynają swoja przygodę z rękodziełem? Gdzie powinni szukać inspiracji?
W internecie, w czasopismach, w książkach dla dzieci. Są ich pełne! Nasze maluchy mają mnóstwo książek po mnie. Wiele z nich jest moimi równolatkami. Tam dopiero można się zainspirować!

Niedługo święta…

-      A jak u Ciebie wyglądają przygotowania do Świąt? Czy co roku opierają się na rodzinnej tradycji czy raczej jest to uzależnione od wolnego czasu? Jest jakiś podział obowiązków?
Co roku spędzamy Święta rodzinnie, tradycyjnie. Zawsze u Babci, seniorki rodu. Każdy przynosi coś dobrego, staramy się dzielić obowiązkami. Kto przywozi choinkę, kto robi w tym roku pierogi, kto krokiety, kto rybę.... Już obmyśliłyśmy z Mamą jak ubrać stół wigilijny, muszę tylko wybrać się na szyszki i do Castoramy :)
-      A choinka? Sztuczna czy prawdziwa?
Zawsze prawdziwa! Niestety od kilku lat niewielka, jak to w mieszkaniu w bloku. Ale dawniej, gdy mieszkaliśmy w kamienicy w centrum miasta, nasza choinka mierzyła niemal cztery metry, była pod sam sufit. Zawsze chodziłam po nią z Dziadkiem. Przywiązywaliśmy ją do roweru. Dziadek go prowadził, ja asekurowałam koniec. Stanowiliśmy przedni widok w centrum miasta! Ludzie się za nami oglądali, zatrzymywali, pytali gdzie, po co, na co. To były czasy! A jak pachniało w domu....


-      A jak wygląda u Ciebie świąteczna choinka? Zawsze jeden lub dwa kolory? Delikatna?  Czy może znajduje się na niej wszystko, ile gałązki zdołają udźwignąć?
Zanim pojawiły się dzieci miałam kilka zestawów kolorystycznych, których się trzymałam danego roku. Teraz, gdy maluchy dorwą się do pudeł z ozdobami, na choince ląduje wszystko. Same robią też ozdoby, zatem jest kolorowo i faktycznie, ile gałązki zdołają udźwignąć.


-      Czy wśród świątecznych dań jest jakieś, które zasługuje na szczególną uwagę i wyróżnienie?
Mhmmmm.... Kapusta z grochem Babci. Czekam na nią cały rok! Potrafię pochłonąć kopiasty talerz! I zdecydowanie pierniczki Babci, znane w całej rodzinie, bliższej i dalszej.
-      A podzielisz się z nami jakimś przepisem?
Zdaje się, że są sekretne :) Nie powinnam.
-      Cofnijmy się na chwile w czasie… Co TY na to???  
  Czy święta z poprzednich lat, bardzo różnią się od tych teraźniejszych? Czy jest coś szczególnego, co kojarzy Ci się może ze smakiem dzieciństwa? A może jakaś historia, którą teraz wspominasz, co roku z uśmiechem?
Z wielką chęcią! Dzieciństwo było dla mnie, jak bajka. 
Nie zmieniłabym absolutnie niczego. A Święta wspominam szczególnie. Zapach świeżo ustawionej choinki, Babcia otwierająca kartony ze starymi bombkami, spośród których niektóre z nich mają po sześćdziesiąt lat (te pudła zawsze były dla mnie jak skrzynie ze skarbami), zapachy dochodzące z kuchni, no i „Potop” w telewizji :) Zawsze byłam wielką fanką filmu i książki. 
Poza tym, miałam i drugą choinkę, w pokoju Mamy. Bo my żyliśmy razem, z Dziadkami, tworząc wielką rodzinę. Ta choineczka była specjalnie dla mnie, z maminymi bombkami i wytworzonymi przeze mnie ozdobami. Teraz wszystkie spoczywają razem i lądują na jednej choince. Ale potrafię dokładnie powiedzieć, która bombka należała do Mamy, która do Babci :) Smak dzieciństwa? Będę nudna, jeśli znów wspomnę kapustę z grochem? I zapach kompotu z suszu!
-      O czym marzysz na dzień dzisiejszy?
O zdrowiu dla najbliższych. Czyli sztampowo.




 Dziękuję za przemiłą rozmowę!!!
Marcie życzę dalszych sukcesów!!!
A Was Kochani zapraszam do odwiedzenia Marty na blogu:

Może znajdziecie tam swojego SuperBohatera... 

6 komentarzy:

  1. Przesympatyczny wywiad,taki świąteczny i rodzinny bardzo ciepły:)Cudowna to musi być osoba co takie fajne lale szyje i tak pęknie opowiada.Pozdrawiam świątecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję serdecznie za wywiad! Bardzo mi miło :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wywiad! Polecam... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja widzialam Lale na zywo i sa piekne! Marta dba o kazdy szczegol! Polecam! A w wywiadzie przeczytalam kilka nowych informacji ;)
    Pozdrawiam,
    Karolina z naprzeciwka ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dolaczam do Karoliny z naprzeciwka-lale sa boskie,jak i na zdieciu,tak i na zywo :-D .Nie wiedzialam,ze tak uwielbiasz kapuste z grochem?Hmm,juz wiem,co przygotowac na nastepne nasze spotkanie hahaha. Buzka

    OdpowiedzUsuń
  6. Same pozytywne wariatki :) Kapusta z grochem Aniu nie byłaby dobrym pomysłem na ansze spotkanie. Mogłoby być.... wybuchowo :D

    Dziękuję wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...