Od jakichś dwóch lat moim marzeniem było polecieć na Islandię. Przeglądałam oferty zorganizowanych wycieczek i moje kręcone włosy stawały dęba, gdy moje oczy widziały ceny! Nie jestem zwolenniczką zorganizowanych wyjazdów i właściwie takowy nie wchodził w grę. Nie lubię, gdy ktoś mi coś każe, a tym bardziej na wakacjach. Moje zastanawianie się trwało trochę i ciągle nie byłam zdecydowana, bo nie byłam pewna, że finansowo dam radę. I wtedy mój Miły postanowił, że lecimy. Koniec i kropka :)
Przelot na Islandię kosztuje trochę, ale przy odrobinie szczęścia jakie nam dopisało, można polecieć za rozsądną cenę. W naszym przypadku było to 181 EUR za osobę w dwie strony linią lotniczą WOW Air. Cały pobyt trwał 8 dni, ale w tym poście chciałabym skupić się tylko na Reykjavíku.
W dawnej fabryce herbatników |
Po zainstalowaniu się w pokoju poszliśmy na kolację. Pierwsze zetknięcie się z cenami - o matko! Jedzenie było dobre, a co najważniejsze ciepłe. W czerwcu w Polsce było ciepło, nawet bardzo i taka zmiana temperatury otoczenia, to był niezły szok dla organizmu. Od razu było widać, że jesteśmy turystami - zimowe kurtki, czapki i rękawiczki ;) A obok nas przebiega mężczyzna w krótkich spodenkach i koszulce... No cóż, nie jestem stworzeniem zmiennocieplnym i nie dostosowuję się tak szybko do zmian temperatury. Było mi zimno i wróciliśmy do hostelu. Rozsiedliśmy się wygodnie w pokoju dziennym i wsłuchiwaliśmy się w koncert lokalnych muzyków, który akurat miał miejsce.
Jednym z bardziej rozpoznawalnych zabytków jest kościół przypominający rakietę (Hallgrímskirkja). Jest to jedna z najwyższych budowli Islandii.
Wnętrze kościoła było (chyba) ogrzewane. Niestety nie mieliśmy czasu na dokładniejsze przyjżenie się wnętrzu, bo rozpoczynał się koncert i zostaliśmy poproszeni o opuszczenie kościoła.
Pomysłowe siedzenia. Można je odpowiednio dopasować - albo zwrócić ku ołtarzowi, albo organom.
Dalszy ciąg zwiedzania miasta:
Padliśmy ofiarami zakupów ;) Koniecznie chciałam mieć islandzki sweter. Chodziliśmy po sklepach i znaleźliśmy. Kosztował majątek ale jest śliczny. Gryzie, jak to wełna i przeraża mnie lekko perspektywa wyprania go, ale co tam. Jakoś dam radę.
Raj dla zakupowiczów |
Ratusz |
Miasto widziane od portu |
Statek w porcie |
Niestety nie udało nam się zwiedzić miejsc poniżej.
Muzeum sztuki |
Perlan |
Islandczycy mają przepyszne jedzenie. Pierwszy raz jadłam jagnięcinę i muszę przyznać, że była pyszna. Stołowanie się w restauracjach jest kosztowne. Nam jednak zależało na tym, żeby jak najwiecej czasu spędzić w mieście, a nie na gotowaniu. Wiadomo, coś za coś. Jeżeli jednak ktoś wybierze opcję stołowania się we własnym zakresie, to proponuję zrobić zakupy w Bonusie albo Kronan. W KEX'ie można gotować i wielu gości z tej możliwości korzystało.
Jeden dzień to zdecydowanie za mało. Miasto oferuje wiele miejsc, których niestety nie udało nam się zobaczyć, np. muzeum Sagi czy skansen Árbæjarsafn. Wg mnie tydzień byłby w sam raz. Już przed wyjazdem z Reykjavíku wiedziałam, że tu wrócę... Z tą myślą poszłam spać. Przebudziłam się około 3 nad ranem i na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Widno jak w dzień w środku nocy... Wrócę tu, wrócę!!
Pięknie tam jest a siedzenia w kościele nie dość, że pomysłowe, to i ciepło jak się siedzi;)
OdpowiedzUsuńOj tak, jest pięknie! Polecam z całego serca :)
OdpowiedzUsuńAgata Drygowska
Piękna wycieczka,czasami fajnie jak ktoś zdecyduje Ja też dziękuję za ten post ,prawie jakbym tam była:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie http://nagorzeroze.blogspot.com/2012/11/nominowana-i-nominujaca.html
Piękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)