PODRÓŻE:
Tekst i zdjęcia:
Bartosz Konopnicki
Jest jesienny październikowy
poranek.
Słońce pogrążone w chmurach.
Pogoda na dzień dzisiejszy zapowiadana
jest deszczowa ale pomimo to my uparliśmy się dziś, na jednodniowy wypad w
góry.
Pierwotny plan zakładał zapuszczenie się na Babią Górę ale po
modyfikacjach stwierdziliśmy, że bezpieczniejszą opcją czasową będzie Turbacz w
Gorcach.
Wybraliśmy trasę zielonym szlakiem.
Po przybyciu do Nowego Targu
okazało się, że dzielnica Kowaniec skąd zaczyna się ów szlak, oddalona jest o
ładne parę kilometrów od miejsca w którym byliśmy – na szczęście, jeśli ktoś
nie ma własnego samochodu, doskonale sprawdza się komunikacja miejska.
Zielony
szlak rozpoczyna się, przy przystanku autobusowym. Znajdujemy się na wysokości
około 600 m n.p.m.
Wyruszamy na północno-wschodnie obrzeża miasta, gdzie
znajduje się ośrodek narciarski na Długiej Polanie. W zimie jest to popularne
miejsce dla narciarzy.
Na początku idziemy asfaltową drogą i cały czas
towarzyszą nam domostwa.
Pogoda nawet dobra – dosyć ciepło i przede wszystkim
nie pada deszcz, chociaż chmury cały czas straszą.
Po jakimś czasie zielony
szlak informuje nas o skręcie w prawo – i tutaj nasze zdziwienie – skręcając
wchodzimy niemal w podwórko czyjegoś domostwa skąd, dalej szlak prowadzi nas w
sosnowo – bukowy las.
Droga zaczyna nieco ostrzej piąć się pod górę.
Początkowo
idziemy kamienistą ścieżką jakby w małym wąwozie.
Po około 40 minutach szlak
zaczyna łagodnieć, a my wychodzimy na pierwszą niewielką Polanę Brożek.
Tutaj
spotykamy pierwsze drewniane domki, które będą nam towarzyszyć niemal do samego
szczytu.
Do tej pory szliśmy przez cały czas w lesie.
Na polanie mamy okazję pierwszy raz rzucić okiem na Tatry, których szczyty spowite są chmurami, jednak wyraźny kształt masywów jest widoczny.
Na polanie mamy okazję pierwszy raz rzucić okiem na Tatry, których szczyty spowite są chmurami, jednak wyraźny kształt masywów jest widoczny.
Idziemy dalej polaną, co jakiś czas
spotykając turystów, natomiast nie jest ich o tej porze dużo.
Następnie
wchodzimy na Bukowinę Waksmudzką.
I stąd już mamy – a raczej mielibyśmy - piękny
widok na całe pasmo Tatr, jak również na Jezioro Czorsztyńskie.
W zamian mamy
widok nieco okrojony chmurami ale za to dzięki temu niepowtarzalny.
Tutaj
zatrzymaliśmy się na dłużej, wykorzystując ławkę, którą ktoś postawił jakby
specjalnie do celów obserwacji gór.
Po tej przerwie ruszamy w dalszą drogę już
bezpośrednio na szczyt. Sam szczyt Turbacza jest porośnięty wysokim lasem
świerkowym i z tego względu nie jest dobrym punktem widokowym. Również
rozległość widoków spod schroniska jest nieco ograniczona z powodu świerków, a
dziś także pogodą.
Zatrzymujemy się w schronisku na odpoczynek i posiłek.
W
międzyczasie pogoda znacznie się psuje.
Szczyt pogrąża się w chmurach i zaczyna
padać.
Dlatego decydujemy się na szybki powrót tą samą trasą.
W drodze
powrotnej nie spotykamy już prawie nikogo, dodatkowo im niżej tym deszcz coraz
bardziej daje się we znaki.
Tatr ani innych szczytów nie widać prawie w ogóle.
Po nieco ponad dwóch godzinach jesteśmy na tym samym przystanku autobusowym, z
którego rozpoczynaliśmy wędrówkę.
Warto było powalczyć z deszczem.
Zapewne
wrócimy tu jeszcze przy okazji lepszej pogody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz